Siostra Maria Krystyna urodziła się w czasie II wojny światowej, 6 lutego 1941 r., w Poznaniu jako najstarsza z czwórki rodzeństwa. W tym samym roku, 16 lutego, została ochrzczona w Kościele św. Barbary w Żabikowie. Sakrament bierzmowania przyjęła 11 września 1954 r. przyjmując imię Barbara. Po ukończeniu szkoły podstawowej, jako bardzo młoda dziewczyna, podjęła się ciężkiej pracy w pralni szpitalnej. Pracowała także jako salowa. Po ukończeniu w 1960 roku 2-letniego kursu dla asystentek pielęgniarek (z wynikiem bardzo dobrym), pracowała przez 8 lat jako pielęgniarka, min. w Miejskim Szpitalu Specjalistycznym Położniczo – Ginekologicznym oraz w Stacji Krwiodawstwa w Poznaniu. Towarzyszenie przy narodzinach dzieci było dla niej ogromna radością, o czym wspominała nawet po wielu latach.

Po śmierci swego Ojca (w 1963 r.) Krysia pomagała Mamie i młodszemu rodzeństwu. Jednocześnie pracowała i uczyła się w I Liceum Państwowym dla Pracujących w Poznaniu.

Myśl o powołaniu pojawiła się w jej sercu w bardzo młodym wieku – mając zaledwie 15 lat zgłosiła się do poznańskiego Klasztoru Sióstr Karmelitanek Bosych. Jednak ze względu na jej młody wiek i brak średniego wykształcenia musiała jeszcze trochę poczekać na upragnione poślubienie Jezusa w Karmelu. Dopiero po zakończonej nauce w liceum, 6 października 1968 roku wstąpiła do Karmelu pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Poznaniu przy ul. Św. Wojciecha. Wśród dokumentów wymaganych przy wstąpieniu do klasztoru potrzebna jest opinia o kandydatce napisana przez jej proboszcza. Dla S. Krystyny tę opinię wystwił Ksiądz Aleksander Woźny – obecnie czczony jako Sługa Boży, wówczas proboszcz Kościoła Św. Jana Kantego w Poznaniu, który był również przez kilka lat spowiednikiem S. Krystyny. W opinii tej czytamy, że była ona "praktykującą katoliczką, prawie codziennie uczęszczała na Eucharystię i przyjmowała Komunię świętą."

Tak wspomina S. Krystynę jej towarzyszka z postulatu: „Siostry uwarunkowały jej przyjęcie ukończeniem liceum i zdaniem matury. Siostra Krystyna uczyła się w szkole dla pracujących. Pracowała w stacji krwiodawstwa - wówczas miała tzw. małe przygotowanie pielęgniarskie. Uczyła się z wielką wytrwałością, jednocześnie pracując (często na nocnych zmianach). Jeszcze przed wstąpieniem do poznańskiego Karmelu pomagała siostrom. Czuwała na furcie podczas choroby Matki Jadwigi (Śniechowskiej) aby, gdy nastąpi atak astmy, podać jak najszybciej potrzebny zastrzyk. Miało to miejsce szczególnie pod koniec życia Matki Jadwigi, gdy choroba się nasilała.”

Siostra Krystyna ze względu na swoje umiejętności zawodowe, już po wstąpieniu, podczas postulatu, opiekowała się razem z S. Józefą ciężko chorą S. Cecylią. Trwało to aż do śmierci S. Cecylii, która nastąpiła ok. tygodnia przed obłóczynami S. Krystyny (19 października 1968 r.).

20 października 1970 roku złożyła Pierwszą Profesję, ślubując Bogu życie w czystości, ubóstwie i posłuszeństwie, na okres 3 lat. Akt ten ponowiła 20 października 1973 roku ślubując Bogu oddanie i miłość już na wieki.

Rok po złożeniu ślubów wieczystych otrzymała zgodę Sługi Bożego Kardynała Stefana Wyszyńskiego oraz ówczesnego Prowincjała Ojców Karmelitów Bosych, O. Konstantego od Trójcy Świętej na przeniesienie się do Karmelu w Elblągu w celu niesienia tamtejszej wspólnocie pomocy personalnej. Elbląski Karmel powstał w grudniu 1958 roku. Jego początki były bardzo trudne, ponieważ dzielił on los prześladowanego przez ówczesne władze Kościoła. Urzędy państwowe usiłowały zlikwidować klasztor, którego administracyjne istnienie uznały dopiero w 1973 r.

Tam właśnie w 1974 roku dojechała S. Krystyna wraz z kilkoma siostrami z innych klasztorów karmelitańskich, aby personalnie wesprzeć utrudzoną zwalczaniem rozlicznych przeszkód wspólnotę. Z pełnym zaangażowaniem służyła siostrom swoimi umiejętnościami szycia szat liturgicznych, kulinarnymi oraz darem otwartej życzliwości i bezpośredniości w kontaktach z ludźmi, którzy przychodzili do furty klasztoru.

W latach 80. ubiegłego wieku, kiedy nastąpił liczebny wzrost wspólnoty, z elbląskiego klasztoru powstało kilka fundacji – pierwsza z nich w Gdyni-Orłowie. Tam też, po kilku latach życia w Karmelu w Elblągu, w 1981 roku, pojechała wraz z innymi siostrami S. Krystyna. Nowy dom wymagał zorganizowania życia karmelitańskiej wspólnoty od początku. Pomysłowość, pracowitość, praktyczne talenty, pełne miłości wydanie siebie, a także pogoda ducha i życzliwość względem wszystkich czyniły z S. Krystyny niezwykle potrzebną i lubianą we Wspólnocie i wśród Przyjaciół klasztoru. Ciasto drożdżowe wypiekane przez nią, z nieustannie ulepszaną recepturą, stało się niemalże legendarne i bardzo smakowało zarówno siostrom jak i gościom klasztoru. Przez kilka lat, dopóki pozwalało jej na to zdrowie, opiekowała sie chorymi obłożnie siostrami.

Cechą szczególną S. Krystyny było jej wielkie nabożeństwo i zażyłość ze świętym Józefem. Często podśpiewywała sobie pieśń do swego ulubionego patrona - "Św. Józefie, Patronie nasz, módl się za nami". Bardzo też się starała, aby w każdą środę przy figurze św. Józefa w klauzurowym ogrodzie paliła się świeczka. W ostatnich latach bliska stała się jej też Sługa Boża Kunegunda Siwiec, należąca do Trzeciego Zakonu Karmelitańskiego mistyczka, która została obdarowana łaską słyszenia w swoim wnętrzu słów Jezusa i możliwości rozmawiania z Nim.

S. Krystyna lubiła zapisywać na małych kartkach słowa zasłyszane w homiliach lub przeczytane w książkach, lub też i takie, które usłyszała wprost w swoim sercu. Oto kilka takich zapisków:

"Przez przyjęcie tej trudnej sytuacji i przeżycie życia w cierpieniu mogę pomóc duszom - one czekają..."

Dialog:

"- Ja - Jezu, boje się tej nocy

- Jezus: Ja będę z tobą, towarzysz mi w mojej Golgocie jaką przeżywam tej nocy. Czego się lękasz, czy myślisz, że cię nie wzmocnię na twojej drodze? Jestem z tobą i cię wspieram."

"Musimy czynić miłość w działaniu".

"Czasami chce się płakać, ale trzeba się uśmiechać. Uśmiechnij się, to takie miłe, a nic nie kosztuje."

"Jezu, kocham Cię, to jest pragnę Cię kochać jak Ty pragniesz być przeze mnie kochany."

"Jestem w dłoniach Dobrego Boga Ojca, który bardzo mnie kocha i pragnie być kochany przeze mnie. Bóg czeka na moją nędzną miłość. Jestem przez Boga kochana zawsze".

"Wszystko co mnie spotyka w życiu jest znane memu Ojcu - przez Niego przemyślane zaplanowane i dopuszczone dla mojego dobra. Myśleć o Bogu zawsze. Czynić wszystko z miłości do Niego i Jego Matki."

Kiedy było jej trudno coś przyjąć, usłyszała w sercu i zapisała słowa Jezusa: "A Ja się nie liczę? - pyta mnie Jezus. Odpowiedź - Tak, Jezu, biorę sobie Ciebie za przewodnika."

Słowa Matki Teresy Cecylii, którą opiekowała się do ostatnich chwil jej życia, a które to słowa wypisała sobie jako życiowe motto: "Ja po prostu kiedy tylko mogę, idę do Jezusa, choć nic nie czuję, nie odczuwam żadnych natchnień... Wiem tylko, że muszę trwać i dlatego idę do kaplicy, skupiam się i wtulam moje ręce w ręce Chrystusa i modlę się: za Karmel, za cały świat, za wszystkich, którym może potrzebna jest moja modlitwa."

Przez ostatnie lata swego życia doświadczyła wielu cierpień fizycznych: miedzy innymi w 2008 roku przeszła operację wycięcia guza nowotworowego z jamy brzusznej, a wiosną 2015 roku zabieg wstawienia endoprotezy kolana. Obydwie te operacje pociągnęły za sobą wiele koniecznych badań kontrolnych, chemioterapii, rehabilitacji itp.. Często musiała korzystać z pomocy różnych lekarzy i służby zdrowia. Tam gdzie się pojawiła, zjednywała sobie ludzi swoją bezpośredniością, prostolinijnością i troską o problemy napotkanych osób, które szczegółowo pamiętała przy kolejnych spotkaniach. Zarówno lekarze jak i pielęgniarki oraz współ-pacjenci byli ujęci tą jej pamięcią i wdzięczni za modlitwę, którą ich otaczała.

Ostatnie załamanie stanu zdrowia S. Krystyny nastąpiło w listopadzie 2016 roku, kiedy to musiała udać się do szpitala. Diagnozę postawiono dopiero pod koniec grudnia, po 8-miu tygodniach bardzo uciążliwych badań: bardzo agresywny chłoniak – nowotwór szpiku kostnego. Medycyna nie mogła tu już nic poradzić... 30 grudnia wróciła do klasztoru, gdzie starałyśmy się otoczyć ją troskliwą opieką.  

Nasza siostra Krystyna odeszła do Pana w środę, 18 stycznia 2017 roku o godzinie 6.00 rano, w dniu poświęconym św. Józefowi, w pierwszy dzień dziewięcio-środowej Nowenny przed Jego Uroczystością, otoczona modlitwą wspólnoty. Ostatni jej oddech zauważyłyśmy w momencie rozpoczynania Koronki do Bożego Miłosierdzia, w trakcie słów: "Wierzę w Boga Ojca Wszechmogącego..."