Matka Maria Izabella od Aniołów (Andronika Osadca) urodziła się 30 maja 1905 roku w Bratkowcach, koło Lwowa, w zamożnej rodzinie ziemiańskiej. Po ukończeniu liceum, studiowała filozofię (astronomia, matematyka) na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. W wieku 24 lat - 2 października 1926 - przekroczyła progi klauzury klasztoru Sióstr Karmelitanek Bosych w Krakowie przy ul. Łobzowskiej. Habit Karmelu otrzymała 30 kwietnia 1927 roku. Profesję czasową złożyła 1 maja 1928 roku. Dokładnie trzy lata później złożyła Profesję Ślubów Uroczystych.

Kiedy Karmel Łobzowski w 1958 podjął się fundacji nowego klasztoru w Elblągu, siostra Izabella znalazła się w grupie fundacyjnej. Wraz z Matką Bernadettą od Niep. Pocz. N.M.P. i siostrą Beatryczą od Jezusa, tworzyła ,,filary “ elbląskiej wspólnoty. Ówczesne komunistyczne władze państwowe były wrogo ustosunkowane do Kościoła i wszelkich przejawów życia religijnego, szczególnie zakonnego. Siostry musiały stawić czoła trudnym warunkom. Miały problemy z uregulowaniem spraw  administracyjno – prawnych. Klasztor, który powstał w domu jednorodzinnym nie zapewniał odpowiednich warunków do prowadzenia życia karmelitańskiego. Nie było też powołań. Matka Izabella razem z pozostałymi fundatorkami dawała świadectwo wiary, męstwa i wytrwałości. Dzięki temu poświęceniu Karmel w Elblągu przetrwał najtrudniejszy okres, a wkrótce - po zasileniu go w 1974 roku przez Siostry z krakowskiego Karmelu na Wesołej i Poznania - uzyskał swój status prawny i mógł się rozwijać. Przez cały ten czas Matka reprezentowała Klasztor wobec władz państwowych, prowadziła kronikę Klasztoru. Jako osoba wszechstronnie uzdolniona Matka Izabella była odpowiedzialna za rozbudowę klasztoru, remonty, wyposażenie domu, osobiście projektowała herb Zakonu nad wejściem do Klasztoru, drzwi klauzurowe i do kaplicy, mozaikę z Niepokalaną, lampy itp. Często pomagała w kuchni i pralni. U Matki Izabelli można było uzyskać radę i różne praktyczne wskazówki. Haftowała artystycznie i zajmowała się wylewaniem figurek. Kiedy Klasztor w Elblągu zapełnił się nowymi powołaniami, podjęto starania o utworzenie nowej fundacji w Gdyni – Orłowie. Udział w tworzeniu nowej karmelitańskiej Wspólnoty stał się kolejnym życiowym zadaniem Matki Izabelli. Była tu od samych początków tj. od 22 lutego 1981 roku, służąc swoim talentem organizacyjnym, zaradnością i umiejętnością załatwiania różnych spraw administracyjnych. Matka kierowała remontem zakupionego przez Siostry domu i zaadoptowaniem go na potrzeby klasztoru a także konieczną rozbudową. Służyła również swoją znajomością języków obcych prowadząc klasztorną korespondencję.

Jej pasją był ogród, którym zajmowała się mimo podeszłego wieku. Pod jej czujnym okiem teren wokół klasztoru, którego znaczną część stanowiło byłe wysypisko śmieci porośnięte olbrzymimi pokrzywami, zamienił się w urokliwy ogród, pełen rzadkich okazów drzew, krzewów ozdobnych i bylin, oraz skalniaków.

Była osobą bardzo energiczną, z dużą inicjatywą i pomysłowością, o szerokich horyzontach, zawsze życzliwie nastawiona do świata i ludzi. Odznaczała się dużą kulturą osobistą, taktem i wyrozumiałością dla innych. Miała bardzo dobrze wyrobiony smak artystyczny (m.in. projektowała kraty klauzurowe w gdyńskim klasztorze). W wolnym czasie lubiła rysować, a także pisała i komponowała kolędy i pieśni na święta domowe. W młodości grała na gitarze.

Wszystkie swoje ludzkie możliwości i obdarowania oddała na służbę Zakonowi i Kościołowi. Cechowała ją wielka pogoda ducha, zdanie się we wszystkim na Opatrzność, umiłowanie modlitwy.

We wrześniu 1999 roku stan jej zdrowia uległ znacznemu pogorszeniu – nagły skok ciśnienia spowodował wylew krwi do mózgu i od tej pory Matka nie wstawała już z łóżka. Były dni, kiedy odmawiałyśmy przy Matce brewiarz czy różaniec, a Ona świadomie łączyła się z nami w tej modlitwie (sama straciła wzrok i bardzo źle słyszała), czasem potrafiła dowcipnie odpowiedzieć na zadane jej pytanie albo nawet skomentować jakąś sytuację, ale też nierzadko traciła kontakt z otoczeniem rozmawiając głośno z osobami, których przy Niej nie było... Przez pierwsze dwa lata konieczne okazały się nocne czuwania przy chorej, która właśnie nocami była bardzo niespokojna. Z upływem miesięcy Jej kontakt z nami coraz bardziej ograniczał się do zdawkowych , krótkich odpowiedzi na pytania dotyczące tego, co jest Jej potrzebne. W coraz większym ukryciu i milczeniu Matka niosła swój krzyż starości i choroby.

Na początku listopada tego roku nastąpiło znaczne pogorszenie – Matka nie potrafiła już samodzielnie przyjmować pokarmów. Karmiłyśmy Ją różnymi sposobami podpowiedzianymi przez lekarzy i siostry z zaprzyjaźnionego z nami hospicjum, były też kroplówki. W środę 24 listopada wszystko zaczęło wskazywać na to, że rozpoczęła się agonia. Wieczorem Matka przyjęła sakrament namaszczenia chorych, a cała wspólnota zebrana przy Jej łóżku odmówiła różaniec, koronkę do Miłosierdzia Bożego i inne modlitwy przy konających. W nocy wstawałyśmy mniej więcej co 2 godziny aby czuwać przy Matce. Odchodziła spokojnie i tylko nierówny, przerywany oddech wskazywał na Jej ciche cierpienie. Nad ranem, około 5.00 Jej ziemskie życie zgasło.

Kiedyś, gdy Matka przychodziła jeszcze na rekreacje, prosiła nas od czasu do czasu o zaśpiewanie Jej ulubionej pieśni „Czy kochasz Mnie więcej niż inni?”. Ofiara Jej życia, która dopełniła się na ołtarzu łóżka, do którego była przykuta przez ostatnie lata, stała się Jej osobistą odpowiedzią na to pytanie Pana Jezusa...

Ceremonie pogrzebowe rozpoczęły się w sobotę 27 listopada o godzinie 12.00; przewodniczył im – wydelegowany przez Naszego Ojca Prowincjała, który akurat przebywał za granicą – O. Wojciech Ciak; byli też obecni: O. Roman Hernoga, O. Julian Ilwicki, O. Mirosław Treder oraz O. Zbigniew Stachowicz i Br. Michał Młynarczyk. Razem z naszymi braćmi w powołaniu karmelitańskim w koncelebrze znaleźli się zaprzyjaźnieni z nami kapłani: nasz Ksiądz Dziekan, Ksiądz Proboszcz z Matemblewa (brat Naszej Matki i s. Lidii) oraz księża: Łukasz i Piotr z Trójmiasta. W ceremoniach wzięła też udział S. Beatrycza - furtianka z Elbląga, która dotarła do nas wraz ze ślicznym wieńcem będącym wyrazem wdzięczności elbląskiego Karmelu  dla ostatniej z jego fundatorek. Oczywiście nie zabrakło też licznie zgromadzonej Rodziny Matki, która zjechała się z różnych - nawet bardzo odległych - stron Polski.  Wszystkim uczestnikom składamy serdeczne Bóg zapłać za obecność i wspólną modlitwę.

Chcemy też w tym miejscu serdecznie podziękować za szczere wyrazy współczucia i modlitewną łączność tym wszystkim, którzy w tych dniach otaczali nas życzliwą pamięcią i wspierali różnorodną pomocą. W sposób szczególny wyrażamy naszą wdzięczność wobec najbliższych krewnych Matki Izabelli, którzy z niegasnącą troską dopytywali o Jej zdrowie i w razie potrzeby służyli pomocą.

Pogrzeb Matki w sposób znaczący wpisał się w rok liturgiczny – od przeszło dwudziestu lat Matka Izabella odprawiała swoje dziesięciodniowe rekolekcje właśnie w adwencie. Za każdym razem kiedy przed ich rozpoczęciem prosiła całą wspólnotę o modlitwę mówiła nam, że pragnie w tym czasie dobrze przygotować się do śmierci... I oto Pan Bóg zabrał Ją do Siebie niemalże na progu adwentu. Pół godziny po tym jak pożegnałyśmy  gości z najbliższej rodziny Matki, którzy po uroczystościach pogrzebowych chcieli osobiście nam podziękować za sprawowaną nad Matką opiekę, klasztorny dzwon zaczął nas zwoływać na pierwsze w tym roku adwentowe nieszpory.

 

Przyjdź, Pojednanie, już więcej nie zwlekaj;

Niech Twa obecność przywróci nam łaskę,

I wprowadź wszystkich znużonych wędrowców

Do domu Ojca.